Tomasz Jachimek

Artysta kabaretowy, pisarz, konferansjer.

Po raz pierwszy na PACE pojawił się w 1999 roku z kabaretem Strzały z Aurory, a następnie w 2002 z programem solowym.

Pamięta moment, gdy postanowił zająć się kabaretem. Była to jesień 1995 roku – kiedy wyszedł z Teatru Małego w Warszawie że spektaklu Quasi Kabaretu Rafała Kmity i powiedział, że też tak chce…

Zainteresowanie satyrą wyniósł z domu. Jako dziecko wiedział, kto to jest Olga Lipińska czy Wojciech Młynarski, i kabaret Tey.  Te programy oglądało się u niego i on również chętnie je poznawał, chociaż jak twierdzi niewiele z tego rozumiał.

Jak większości kabareciarzom podoba mu się Monty Python, nie przepada za stylem żartów Jasia Fasoli . Jego cichym marzeniem jest poprowadzenie imprezy w stylu Joela Greya z filmu „Kabaret”  Podoba mu się, że artysta był w tym diaboliczny, tajemniczy, dziwnie wyglądał i – jednocześnie – był groźny i zabawny. Niestety, twierdzi, że  brak mu talentu.

Jest typem “stresogennym”, ostatnie 15 minut przed wejściem na scenę to dla niego  dramat. Mija mu to wtedy gdy już wyjdzie na scenę. Męczą GOP bardzo takie sytuacje, z drugiej jednak stroiny wie, że im bardziej stresuje się przed występem, tym lepiej mu idzie. Stres staje się mobilizacją.  –

Na to aby występować sam zdecydował się jak twierdzi, że względu na podział honorarium, bowiem wypłatę najlepiej dzieli się przez 1. Jednak solowy występ ma swoje złe strony, z których jedną jest na przykład samotność w pokoju hotelowym.

Bardzo lubi grać w Strable i jest w tym bardzo dobry. Zachwycają go krzyzówki z Przekroju, które tak trudno rozwiązać oraz sudoku. Nie lubi tylko zagadek matematycznych, bo jak twierdzi od podstawówki jest „matematycznym debilem”.

Mimo, ze nie jest entuzjastą nauk ścisłych pracował w piśmie giełdowym pt Parkiet, ale jak twierdzi utrzymał się tam tak długo tylko dlatego, ze opowiadał dowcipy. Do dziś ma z kolegami z tego pisma dobre kontakty- gra w ich drużynie piłki nożnej. Oprócz tego raz w roku gra w reprezentacji TVN w meczu charytatywnym.

Jest wielkim fanem piłki nożnej, marzył kiedyś o tym, aby grać zawodowo, w jakimś bardzo znanym klubie. Uważa, że jest to tak niezwykła adrenalina, że nie można jej porównać z niczym innym. Niestety jego miłość do piłki była miłością bez wzajemności. Doszedł tylko do drugiej ligi. Grał w drużynie Bałtyku Gdynia. Jego ideałem piłkarza jest Jean Tigana, grający kiedyś w drużynie Francji , jako środkowy pomocnik.

Jest tez kibicem piłki nożnej,  nie agresywnym i emocjonalnym lecz „ Przeżywającym wewnętrznie”.

Od pewnego czasu gra w tenisa, bo w sporcie interesuje go partnerstwo i rywalizacja, czyli nie uznaje sportów ekstremalnych w pojedynkę, na przykład skoku na bungee.

W zeszłym roku był najlepszy podczas zielonogórskich Tenisowych Mistrzostw Polski Artystów Kabaretowych Atrist Cup 2014, w 2015 roku  roku drugi- po Łukaszu Pietschu